Małżonek zrobił mi moją własną szafę, moje miejsce, mój kawałek pracowni w naszym mieszkanku... skakałam ze szczęścia :) Nie jest może taka reprezentacyjna jak szafa
kalanchoe czy
babska, ale jest moja, wymarzona, zaprojektowana przez Nas i stworzona przez G.
Przy okazji okazało się, że mam więcej rzeczy niz myślałam... kiedy były pochowane po kątach nie widać było tej ilości .... pokaże Wam tylko to, co już mi się udało posegregować :D
Szafa w całości- na górze zalegają jeszcze katalogi tapet, ale jesteśmy w trakcie cięcia ich na arkusze

Obszar roboczy- w lewym górnym rogu są papiery pocięte i niepocięte jednokolorowe, jeszcze nie uporządkowane, były wcześniej w koszu i muszę się nimi zająć. System mocowania blatu jest bardzo "nowatorski". Zdejmuje się go z drzwiczek i chowa pod szafę (ma kółeczka). Uznaliśmy, ze takie rozwiązanie zapewni większą stabilność i powierzchnię do pracy. Minusem takiego rozwiązania jest to, że nie da się schować bałaganu w 30 sec. Zawsze można jednak zamknąć drzwi pokoju :D
Po prawej kontenerki i kuwetki z klejami, taśmami, nożyczkami i wszystkim co musi być pod ręką. Po lewej na dole pudełka z tasiemkami i koronkami.


Papiery 30x30 nie cięte - w przeważającej części tapety z katalogów docięte pod wymiar przez G. (takie hobby ma ostatnio chłopak- cięcie tapet)

Papiery 15x15 i tapetki pod wymiar, te nierówne to ścinki do kartek.

Ćwieki i nity.

Szuflada z puncherami :D

Tusze i stemple. Aa i pudry embossowe.

Szuflada pełna dóbr wszelakich. Wbrew pozorom w tym chaosie jest metoda. Są tu scrapki, kropki akrylowe, kształty piankowe, dżety, cekiny, guziki :D cała masa wszystkiego, ale posegregowane, wiem gdzie co mam.

Koroneczki.

Tasiemki.

I to tyle na razie :) jak ogarnę to do końca, to jeszcze pokażę.