Tak się szczęśliwie złożyło, że memu osobistemu teściu na chrzcie dali Kazimierz, więc gdzież byśmy mogli spędzić Kaziuki jak nie w rodzinnym domu mego Zakontraktowanego Małżonka?
Ja, jako dobra synowa upiekłam tort - chałwowy z musem z porzeczek, kto nie jadł, jego strata :)



Na koniec clou programu - teściowa z teściem wyciągnęli specjalnie dla mnie kołowrotek SPRAWNY!!!
Kochana teściowa udzieliła mi instruktarzu co i jak i uprzędłam samodzielnie pół szpuli krzywizn z turkusowych merynosów ;D
Jak już załapałam o co kaman, to całkiem nieźle mi szło :D Może kiedyś coś udziergam z samodzielnie uprzędzionych nici... ojj fajnie by było.