Tak się szczęśliwie złożyło, że memu osobistemu teściu na chrzcie dali Kazimierz, więc gdzież byśmy mogli spędzić Kaziuki jak nie w rodzinnym domu mego Zakontraktowanego Małżonka?
Ja, jako dobra synowa upiekłam tort - chałwowy z musem z porzeczek, kto nie jadł, jego strata :)
Na koniec clou programu - teściowa z teściem wyciągnęli specjalnie dla mnie kołowrotek SPRAWNY!!!
Kochana teściowa udzieliła mi instruktarzu co i jak i uprzędłam samodzielnie pół szpuli krzywizn z turkusowych merynosów ;D
Jak już załapałam o co kaman, to całkiem nieźle mi szło :D Może kiedyś coś udziergam z samodzielnie uprzędzionych nici... ojj fajnie by było.
Eli prawie jak w operze Stanisława Moniuszki "Straszny Dwór". Jest taki moment libretta: "U prząszniczki siedzą jak anioł dzieweczki, kręcą sobie kręcą cieniutkie niteczki..."
OdpowiedzUsuńTyś już nie dzieweczka, ale Pani żona. No, ale przędziesz. Super! Wspaniałe uczucie.
Tort wygląda smakowicie i jestem pewna, że taki był.
tort wygląda bosko
OdpowiedzUsuńi ten Moniuszko też przeszedł mi przez myśl:)
tort wyglada na wartego grzechu
OdpowiedzUsuńno a kolowrotek.. och i ach
Jestem zachwycona moja wnuczką i jej pracami! Ewelinko, przerosłaś prababcię Brońcię, babcię Basię i mamę!!! Niech Twoje prace nieustannie przynoszą Ci radość i zachwyt otoczenia!!! Babcia Basia
OdpowiedzUsuńWprost nie wiem, co napisać.........
OdpowiedzUsuńA dekorację na torcie to zrobiłaś sama? Wygląda bardzo profesjonalnie...
OdpowiedzUsuń