czwartek, 30 grudnia 2010

Dywanik ekologiczny

Wymodziłam taki dywanik ze szmatek - konkretnie ze starych poszew i prześcieradeł z lumpeksu, rwanych na długie pasy ( szerokości ok 5 cm)
Potem te długie pasy potraktowałam szydłem (bo przecież nie szydełkiem, użyłam nr 10, ale lepiej by było co najmniej 12).

Koszt materiałowy- 2 zł, kilka godzin pracy i jest! Ekologiczny i cieszy oko. No i mozna go w pralce prać.

Dywanik jest dość gruby kolorystyka dopasowana do mojej łazienki. Zrobię sobie taki też do sypialni :)


środa, 8 grudnia 2010

Pozdrowienia z krypty



Moje leczenie powoli dobiega końca, ale większość czasu spędzam w łóżku, a leżąco.

Jestem już dość długo na zwolnieniu i jeszcze trochę pobędę. Tyle czasu, który można by twórczo wykorzystać a ja na płask w wyrku. No cóż. Czasem trzeba.W łóżku za to świetnie się szydełkuje i robi na drutach. Mam na warszatacie aktualnie cztery szaliki i chusty, piątą udało mi sie nawet skończyć.

Nawet mi sie podoba mimo pewnych niedoskonałości wynikłych z braku koncentracji.
Nie jestem szalona. po prostu taka monotonna dłubanina niesamowicie mnie odpręża i pozwala oderwać myśli. Od wszystkiego od bólu i dyskomfortu też.







Jest za lekka, bardzo miękka, jak widać, daje się zamotać mięciutko wokół szyi. Trochę gryzie, chyba jest z wełną.



Trochę techniki. Wzór poniekąd z głowy, był podobny w sieci ,pochodził z Dropsa. Tylko tam było po cztery słupki koło siebie, ja pozbierałam je w pęczki po dwa i zmieniłam liczbę oczek.
Bordiurka z jakiejś japońskiej książeczki z moich zbiorów.
Jak ktoś chcę, to mogę tą chustę rozpisać, naprawdę jest prosta i zrobiłam ją w kilka dni. Mm na warsztacie cudną ananaskową a Angory Ram, tamta to dopiero sajgon techniczny :)
Robiłam szydełkiem nr 4,5, z włóczki po babci. nie mam pojęcia co to, na maca to akryl z wełną, może z moherem, bo jest delikatnie włochata.

Mam sporo włoczek po babci, która namiętnie robiła kiedyś na drutach, teraz już nie, ale włóczki trafiły do mnie. To był chyba jakiś sweter spruty, węzeł na węźle, bo włochata włóczka nie nadaje się do prucia.

Była szorstka, sztywna od brudu, bo włóczki leżały parę lat na strychu i śmierdziała stęchlizną :)

Teraz jest chustą , która jest mięciutka przytulna i bardzo mi się podoba.

Update 9 stycznia 2011
Kriss, Bea i Czerwinka prosili mnie o schemat na chustę, ale takowego nie było, bo powstał on z modyfikacji innych schematów.
Rysowanie schematu ręcznie okazało się dla mnie niewykonalne, więc mąż zrobił to za mnie.
Schemat na chustę, narysowany przez mojego męża w AutoCadzie :) chyba czytelny... Zaznaczam, że schemat jest mojego autorstwa , zezwalam na jego kopiowanie i rozpowszechnianie, ale z wyraźnym podaniem autora i źródła. Z góry dziękuję :*

Krótki opis- pierwsze kółeczko z 5 o.łańc, potem wewnątrz pęczków 3 o. łańc, pomiędzy elementami- 5. I cała filozofia.


Bordiurka z internetu, nie mam pojęcia skąd, miałam w swoich zbiorach na dysku. Pasowała, to zrobiłam

Miłego dziergania!

sobota, 20 listopada 2010

Bamboszki

Zawsze strasznie lubiłam chodzić w włóczkowych paputkach, ale miały dwie wady- przeważnie były strasznie brzydkie, a poza tym okropnie się ślizgały :)

Zrobiłam sobie ładniejsze :D
Szczerze powiedziawszy rzadko który mój projekt tak idealnie przenosi się z głowy na ręce jak te kapcie. Nawet jakimś cudem dwa mi wyszły w tym samym rozmiarze.






Włóczka z odzysku, po babci, nie mam pojęcia z czego to jest, ale błyszczy trochę jakby miało dodatek wiskozy, stawiam na bawełnę z wiskozą, ale głowy nie dam.
Szydełko nr 2,5.

Zużyłam pół takiego kłębka wielkości pomarańczy, myślę, że nowej wystarczyłby jeden motek.

Wzór z głowy, ale jak ktoś chce to opisze jak robiłam, bo sobie zanotowałam, żeby mi drugi taki sam wyszedł :D:D:D

Problem ślizgania rozwiąże lateks w tubce, który już do mnie leci :)

piątek, 19 listopada 2010

Duże i małe cuda

Za siedmioma górami i siedmioma lasami była sobie mała Dziewczynka. Jej mama długo na nią czekała, ale Dziewczynka zabłądziła i nie mogła trafić do domu.

Kiedy wreszcie odnalazła drogę, wszyscy bardzo się cieszyli. Mała Dziewczynka rosła pod sercem mamy, wszyscy na nią czekali, jak na najpiękniejszy gwiazdkowy prezent.

Jednak Gabrysia miała inne plany - tak długo szukała swojej mamy, że chciała się z nią zobaczyć jak najszybciej.

Mimo, że mama czekała na nią w grudniu, Dziewczynka przyszła na świat już we wrześniu.

Ważyła tylko 1060 g , mieściła się cała w dłoni swojego Taty. Kruszynka była bardzo słabiutka, nie mogła sama jeść i ciężko jej było samej oddychać. Rodzice bardzo się o nią martwili...

Jednak dzięki mądrym lekarzom z białostockiego DSK mała Gabrysia jest zdrowa, duża i silna i za dwa dni już przyjedzie do domu, gdzie czeka na nią jej rodzina.

Dla wspaniałych lekarzy - kartki z podziękowaniami. Od Gabrysinej Mamy. I ode mnie.




czwartek, 18 listopada 2010

Misterne dzierganko

Skończyłam serwetę. Jestem bardzo zadowolona. oczywiście, że są błędy, troszkę się faluje przy brzegach., ale i tak strasznie mi się podoba, uwielbiam ananaski.

Serweta jest spora, ma 70 cm, zużyłam na nią troszkę ponad jeden motem Maxi w kolorze ecru, szydełko nr 1,25.


czwartek, 11 listopada 2010

Kartka na chrzciny

Błyskawiczne zamówienie- w poniedziałek zamówione miało być w Rzeszowie na niedzielę. Wysłane we wtorek, ciekawe jak się spisze Poczta Polska




Zdjęcie jest jakie jest, ale robiłam w biegu, w pracy na biurku komórką, śpieszyłam się na pocztę. Kartkę skoczyłam późnym wieczorem, ma w środku kieszonkę na prezent, a dołączyłam do niej kopertę ze stempelkiem.

wtorek, 9 listopada 2010

Trochę kolczyków

Niby drobiazgi, ale zawsze to odrobina twórczej radości.

Małe efekty wieczornego lenistwa na kanapie :)Zrobiłam je już jakiś czas temu, ale jak wychodzę jest ciemno, wracam ciemno... Dziś zdjęcia zrobił G., moja dobra dusza.

Ładnie się prezentują na uchu. Może powinnam machnąć więcej , może by ktoś przygarnął..?

Sama ie wiem, a razie mam parę innych prac rozgrzebanych. Chyba muszę pomyśleć nad licznikiem postępu robótek, może bym się mobilizowała bardziej...?






Prywatnie u mnie bez zmian niestety. Pracy dużo, a leczenie nie idzie tak, jakbym chciała. Dobrze, ze chociaż hobby mam, to nie siedzę i ie myślę.

Byle do grudnia!

poniedziałek, 8 listopada 2010

Szalik popełniłam

Na szydełku, błyskawiczny, prostym wzorem , szydełkiem nr 6, więc robił się piorunem.

W lidlu była jakaś akrylowa włóczka, na szal poszła cała paczka, prawie cztery motki (mała resztkę zostawiłam sobie na kwiatek do czapki, która dorobię).



Na szarości są maziajki niebiesko- różowe. Akryl jak akryl, niezbyt przyjemny, ale kolor obłędny ma ta przędza :D



Tak wygląda na ludziu czyli na mnie. Sorry za fotografię "spod spodu", ale sama w domu jestem a komórka mogłam tylko tak :D




Mam strasznie dużo pracy, dlatego jedyne prace, jakie tworzę to dzierganki. Po powrocie z pracy padam jak długa na kanapę i jedyną aktywność wykazuję ruszając dłońmi przy dzierganiu. Rozwijam się drutowo, chociaż nie ma jeszcze co pokazać.
Mam niemal dokończoną serwetę, trochę biżuterii (to jutro jak światło pozwoli zdjęcia zrobić), jeden rozdłubany projekt renowacyjny i pół beretu :)

Zatem spodziewajcie się wkrótce kolejnych skończonych prac.

Buziaki

wtorek, 26 października 2010

Coś nowego

Postanowiłam nauczyć się czegoś nowego. Idzie mi opornie, bo druty zawsze były dla mnie czarną magią. Ale się nauczę. Bo chcę :)




Niewiele mnie tutaj ostatnio...

Ostatni miesiąc był dla mnie bardzo trudny. Okazało się, że są rzeczy, których w swoim życiu nie przewidziałam. Czeka mnie kilka tygodni lub miesięcy poważnego i kosztownego leczenia. Nie ma żadnej gwarancji, że się powiedzie... Ale trzeba być dobrej myśli.

Co nas nie zabije, to nas wzmocni.

czwartek, 21 października 2010

Nagrody...

Konkursowe poleciały (już dawno) do Magdy i do Gosi.
Nie wiem, czy dotarły...

Czekam na adres Karoliny, nagroda leży i czeka na wysyłkę :)

sobota, 2 października 2010

Ozdóbki

Jak każda sroczka lubię biżuterię, czasem robię ją sama :D

Niebieska proszka z podszewki i śmieszny pierścionek z modeliny i dżetów.
Może i brzydkie, ale lubię je nosić.

Bisouuuu




wtorek, 28 września 2010

wtorek, 31 sierpnia 2010

Errata do konkursu

Zostałam przypomniana o swoim konkursie

Pamiętałam o nim, tylko podczas awarii systemu zniknęły mi wszystkie maile. Pisałam już o tym tutaj... Dziewczyny, które dostały ode mnie maila, jeszcze raz serdecznie proszę o adres!

środa, 25 sierpnia 2010

Zliftowałam sama siebie

Kartka na ślub, która miała być taka jak TA

Kopii nie zrobiłabym nawet jakbym umiała :) więc powstał lift.




Dodatkowo pudełeczko Brises :)




PS. Na wakacjach było cudownie, odpoczęłam, naładowałam akumulatory. teraz muszę powoli wrócić do rzeczywistości...

piątek, 13 sierpnia 2010

Jestem na urlopie :D

Trzeba to należycie uczcić :)


Pikantne serowe ciastka do piwa



Oraz pyszne staroświeckie rogaliki drożdżowe z marmoladą



Miłego weekendu, ja wybywam i wracam za tydzień :)

środa, 11 sierpnia 2010

Ciucholand

Dzieci się w domu nudzą , kiedy męża nie ma :D
Jako słomiana wdowa pobawiłam się w designera ;)

Ze starych, zniszczonych spodni powstały letnie spodenki





A za mała i za krótka bluzeczka została przerobiona na taką:
(to jest tył, z przodu jest gładka).




Bardzo bym chciała pokazać bluzeczkę na sobie, ale nie dam rady sensownie sfotografować swoich pleców...
Jak nie zapomnę, to poproszę G o foto, jak będę miała ją na sobie.

wtorek, 3 sierpnia 2010

Nie mogłam się powstrzymać....




;)

EDIT: To nie ejst moja praca, tylko jeden z Demotywatorów. Spotkałyście się kiedyś z taką reakcją na Wasze prace...? Bo ja bardzo często. Niestety.

wtorek, 27 lipca 2010

Kotyliony

Nie zdążyłam sama zrobić zdjęcia, ale na szczęście pewna Szczęśliwa Mężatka udostepniła mi jedno ze swojej ślubnej sesji.



Kotylionów było wtedy 8 - Mama , Tata dwa razy, Brat dwa razy, Druchna i Drużba. Na tą sobotę też robię, w wersji ecru.

Fotografia autorstwa Pawła Michałowskiego.

poniedziałek, 26 lipca 2010

Były sobie brzydkie buty

Może nie tyle brzydkie, co koszmarnie niemodne. Czuby są dość paskudne jednak....
Kolor butków nadal mi się strasznie podoba, czuby nie podobały mi się nigdy, a buty dostałam od mamy w prezencie.

Zrobiłam mały tuning :D



Obcięłam czuby skalpelem. Jak to zrobiłam.
Włożyłam buty na stopy i zaznaczyłam ołówkiem miejsce, gdzie kończą się moje palce. W czubatych butach "nadmiaru" jest sporo.



Odrysowałam przyszłą "dziurę"od szablonu (u mnie byłą to rolka taśmy bezbarwnej, ale nada się każde koło o średnicy nas interesującej, można narysować też "dzióbek". Mogłaby być większa, ale to się okazało dopiero jak buty były gotowe. Wycuęłam starannie po linii skalpelem.



Nakleiłam tasiemkę w miejscu obcięcia, żeby zamaskować krzywe linie - użyłam do tego kleju na gorąco w pistolecie.
Jednak było dość mocno krzywo i tasiemka solo brzydko wyglądała.



Więc butki dostały jeszcze koronki. Koronki przykleiłam klejem na gorąco w miejscu, gdzie buty były fabrycznie klejone/ szyte. "Wcisnęłam" koronkę w klej za pomoca szpatułki laryngologicznej.



Małe kokardki z przodu i eleganckie peep-toe gotowe






Tak tak, wiem, nie są tak ładne jak ze sklepu, nie każdemu muszą się tez podobać stylem.
Ale są jedyne, niepowtarzalne i na pewno dużo ładniejsze niż przed tuningiem. A ile frajdy było przy robieniu :D

Mam jeszcze kilka starych par butów......