czwartek, 27 lutego 2014

Włochate kulki szczęścia

Jak niewiele trzeba by uszczęśliwić kotka. Skrawki moheru, drewniany koralik. Koszulkę na koralik robi się w mgnienie oka, potem tylko wyczesać, żeby było odpowiednio włochate :) I już. 

Uprzedzam, że strasznie krótki żywot takie kulki mają. O ile nie są umarte na śmierć kłami i pazurami to giną tajemniczo pod lodówką ;)



7 komentarzy:

  1. fajny pomysł, widać że sprawdzony :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No ba:) Czasem nie zdążę nitek pochować :D

    OdpowiedzUsuń
  3. u mnie wystarczy "rozmamłany" kłębek wełenki i jest RAJ :D ale hitem są kulki z folii aluminiowej - Roxy świata poza nimi nie widzi!nawet żarcie nie ważne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas kulki nie bardzo, ale kłębki to hit :) Młoda bierze w zęby i ucieka, czasem mi prując robótkę, która bez sensu zwisa na końcu kłębka ;)

      Usuń
  4. Nie chcę być złym prorokiem, ale przestałam dawać kotu wełnę do zabawy, gdy okazało się, że wełna przechodzi przez układ trawienny kota, w stanie niezmienionym i ma tendencję do smętnego zwisania, po przeciwnej stronie, od tej, którą weszła...
    Lubię włochate kulki. Sama bym się bawiła ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. toż niedługo lodówka będzie wyżej stała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kotek niesienie kulkę jak zdobycz - prawdziwy łowca!

    OdpowiedzUsuń