Wreszcie nadszedł czas by uszyć senso-szmatkę dla siebie (w zasadzie dla synka ;) ). Teraz się dopiero okaże, czy moje hojnie rozdawane prezenty wytrzymały kontakt z żywiołowym szkrabem. Taka spóźniona kontrola jakości ;)
Patrząc co Czarko robi ze swoją nową zabawką popełniłam dwie obserwacje:
1) Metkowiec jest super - można go miętolić, ciągnąc, lizać, ssać i rzucać nim. I szeleści!
2) Potrójne szwy nie były przesadą ;)
Z jednej strony polar w małpki, z drugiej mechaty materiał w dotyku trochę jak zamsz.
Pierwszy raz widzę taką zabawkę do miętoszenia - taka prosta, a ile radochy sprawia. Super!
OdpowiedzUsuńSama jestem zaskoczona ile czasu może mój czteromiesięczniak spędzić pastwiąc się nad tym kawałkiem materiału :D
UsuńCiekawa sprawa z tymi szmatkami:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMój syn się z Tobą, Basiu, zgadza :D
UsuńMój braciszek, który teraz ma już 4 lata w tym roku zawsze kochał "mylotkę" nie wiem jak to nazwać bardziej po ludzku, ale działało to na podobnej zasadzie ;)
OdpowiedzUsuńMamy w rodzinie półroczne niemowlę, które się ostatecznie konkret zryczało jak "wujek", czyli mój Małżon, odciął od zabawki długą i "pyszną" metkę ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że wobec takiej ilości metek, twój Czarko będzie wielce zachwycony ;)
i ja bym była zadowolnionia mając tyle bajkowych metek :)))
Usuń