poniedziałek, 16 czerwca 2008

Lucek

Znaleźliśmy go w krzakach pod sklepem. Był malutki, ślepy, wychłodzony i bardzo tęsknił za mamą, która go porzuciła :( Nie mogliśmy go zostawić samego, nie przeżyłby godziny. Malutki kotek bez domu, smutny, głodny i baardzo biedny. Przywieźliśmy go do domu, pierwsze godziny spędził pod moją bluzką, grzejąc się moim ciepłem. Karmiłam go co dwie godziny Bebikiem, masowałam brzuszek i dogrzewałam butelką z goracą wodą. Chyba mu było dobrze :) Niestety mój Guzik okazał się aspołeczny i strasznie brzydko warczał na malucha. Znaleźliśmy oseskowi na szczeście nową panią, któa troskliwie się nim zajęła....


Przez dwa tygodnie jeszcze Lucek (Lucyferek) będzie wymagał nieustannej uwagi, opieki i mnóstwa czułości. Trzymam za niego kciuki, żeby mu się udało.

5 komentarzy:

  1. Ożesz kurcze... Cudne maleństwo! Też trzymam kciuki za jego zdrówko! Jaki z niego farciarz, że trafił właśnie na was... Byliście z nim u weta?

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku, jaka malutka istotka :*
    aż by się chciało go wyściskać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki dziewczyny za wsparcie..
    U weta nie byliśmy :/ ponieważ rzecz miała miejsce w Dąbrowie Białostockiej w sobotę o godzinie 15 to nie było możliwości ani wizyty u weta, ani nawet kupna mleka dla kociąt :/ musiałam ratowac malucha Bebikiem. Wszystkie informacje- z forum Miau

    Chi- sciskac się nie za bardzo dało, bo kości takie malutkie... bałam się mu brzuszek masować, żeby go nie skrzywdzić :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że dzięki Twoim zabiegom maleństwo będzie się zdrowo rozwijać. Aż żal serce ściska jak się pomyśli ile bezdomnych zwierząt tak się pałęta... Ehhhh...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy to napewno kotek??? Na moim (marnej jakości) monitorze wygląda jak krecik z książeczki mojej córeczki Ewelinki... Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za malucha
    M.

    OdpowiedzUsuń