Zawsze strasznie lubiłam chodzić w włóczkowych paputkach, ale miały dwie wady- przeważnie były strasznie brzydkie, a poza tym okropnie się ślizgały :)
Zrobiłam sobie ładniejsze :D
Szczerze powiedziawszy rzadko który mój projekt tak idealnie przenosi się z głowy na ręce jak te kapcie. Nawet jakimś cudem dwa mi wyszły w tym samym rozmiarze.
Włóczka z odzysku, po babci, nie mam pojęcia z czego to jest, ale błyszczy trochę jakby miało dodatek wiskozy, stawiam na bawełnę z wiskozą, ale głowy nie dam.
Szydełko nr 2,5.
Zużyłam pół takiego kłębka wielkości pomarańczy, myślę, że nowej wystarczyłby jeden motek.
Wzór z głowy, ale jak ktoś chce to opisze jak robiłam, bo sobie zanotowałam, żeby mi drugi taki sam wyszedł :D:D:D
Problem ślizgania rozwiąże lateks w tubce, który już do mnie leci :)
bardzo radosne bambosze:) Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńale słodziutkie!
OdpowiedzUsuńCudne są ! I ja mam to szczęście, ze je zobaczę kiedyś;) na żywo :D
OdpowiedzUsuńCUDO!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCUDO!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńjakie papucie ahhahaa
OdpowiedzUsuńJakie urocze ! :)
OdpowiedzUsuńJak byłam mała to w takich śmigałam :)
Pozdrawiam Serdecznie!
Jaki słodkie :) aż uśmiech się ciśnie na usta :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Hania
http://haart.com.pl
dla mnie bomba :D pozdrawienia od szydelkowiczki
OdpowiedzUsuń